ORZEŁ
GOLESZYN - ŚWIT STAROŹREBY 4:0 (2:0)
bramki: 1:0 - Marek Bolimowski 12', 2:0 - Grzegorz Krzewicki (rz.k.) 19',
3:0 - Marek Bolimowski 51', 4:0 - Mateusz Jamowski 65'
Widzów: 60, sędziowie: Kikolski- Bieńkowski - Kurowski
Pojedynek wicelidera ze Staroźreb z goleszyńskim Orłem popsuła nieco aura. Ponad
trzydziestostopniowy upał nie wpłynął korzystnie na obraz gry. Zmęczenie dawało
znać o sobie z każdą chwilą, a arbiter główny kilkakrotnie przerywał
zawody zapraszając zawodników do ławek rezerwowych, na chwilę ochłody.
Patrząc na to spotkanie z trybun, trudno było zauważyć zdecydowaną przewagę
którejkolwiek z drużyn, choć przez pierwsze 10 minut to goście, częściej
przebywali na połowie Orła.
Pierwszy głos należał jednak do gospodarzy - udana kontra i idealnie obsłużony
Marek Bolimowski, nie spudłował w wymarzonej dla siebie pozycji. W takich
sytuacjach nie zwykł się mylić. Szybko zdobyte prowadzenie nieco zaszokowało
wicelidera, którego defensywa pomyliła się po raz kolejny i po 19 minutach gry -
po skutecznie egzekwowanej jedenastce przez Grzegorza Krzewickiego, Orzeł
odskoczył na dwa gole.
Mimo utraty drugiego gola Świt próbował nadal konstruować akcje
ofensywne - niestety bezskutecznie.
Defensorzy nie popełniali już błędów, toteż Orzeł nie miał już
kolejnych klarownych sytuacji.
Druga połowa rozpoczęła się od chwilowego szturmu gości - zahamowanego już po
sześciu minutach. Po raz drugi w tym meczu Marek Bolimowski, w znany dla siebie
sposób znalazł się w idealnej sytuacji podbramkowej, którą po raz drugi zamienił
na bramkę.
3:0 i wydawało się, że jest już "po meczu".
Gdyby jednak Świt wykorzystał dwie niemal stuprocentowe sytuacje - końcowy wynik
mógł być zupełnie inny.
Nieskuteczność gości zaowocowała w myśl powiedzenia, że "... niewykorzystane
sytuacje się mszczą...". Niewinne dośrodkowanie w pole karne, praktycznie
niezagrożony golkiper Świtu wypuszcza jednak piłkę z rąk wprost na głowę
Mateusza Jamowskiego, a ten sprytnym "szczupakiem" kieruje piłkę do siatki...
niezupełnie do siatki, gdyż piłka wybita została przez obrońców, ale już spoza
linii bramkowej.
Prowadzenie 4:0 ostudziło już zapędy obu zespołów. Orzeł nie forsował tempa, gdyż miał zapewnione zwycięstwo, a Świt próbował odnaleźć się na połowie rywala. Niestety zabrakło sił w 33 stopniowym upale - tyle przynajmniej pokazywał termometr.
Efektem dzisiejszego wyniku jest zmiana na pozycji wicelidera, którą przynajmniej na kilkanaście godzin zapewnił sobie zwycięzca dzisiejszego pojedynku.