NIECODZIENNE WIDOWISKO NA STADIONIE LECHA
Dodane przez Bodzo dnia Lipca 25 2010 21:54:00

W dniach 12 – 19 lipca 2010 roku 24 najmłodszych zawodników Stoczniowca Płock (roczniki 1998 – 2003) uczestniczyło w obozie szkoleniowym zorganizowanym przez firmę s. Oliver - generalnego sponsora drużyny mistrzów Polski KKS Lech Poznań. Oprócz nas w obozie uczestniczyli chłopcy z Dankowic i Bielska Białej czyli terenów, które w dość poważnym stopniu ucierpiały podczas tegorocznej powodzi. Woda zniszczyła nie tylko domy, ale i wiele boisk piłkarskich. Głównym punktem obozu była właśnie możliwość gry z gwiazdami Lecha, które biją się o prawo gry w Lidze Mistrzów. Spotkanie składało się z dwóch dziesięciominutowych połów i było niezwykłą frajdą dla 59 chłopców z Pasjonata Dankowice, Rekordu Bielsko-Biała i Stoczniowca Płock.
 


Rozszerzona zawartość newsa

W dniach 12 – 19 lipca 2010 roku 24 najmłodszych zawodników Stoczniowca Płock (roczniki 1998 – 2003) uczestniczyło w obozie szkoleniowym zorganizowanym przez firmę s. Oliver - generalnego sponsora drużyny mistrzów Polski KKS Lech Poznań. Oprócz nas w obozie uczestniczyli chłopcy z Dankowic i Bielska Białej czyli terenów, które w dość poważnym stopniu ucierpiały podczas tegorocznej powodzi. Woda zniszczyła nie tylko domy, ale i wiele boisk piłkarskich. Głównym punktem obozu była właśnie możliwość gry z gwiazdami Lecha, które biją się o prawo gry w Lidze Mistrzów. Spotkanie składało się z dwóch dziesięciominutowych połów i było niezwykłą frajdą dla 59 chłopców z Pasjonata Dankowice, Rekordu Bielsko-Biała i Stoczniowca Płock.

 

 


 


Trener Lecha Jacek Zieliński posłał do boju najsilniejszy skład - taki, jaki grał w Baku przeciwko Interowi. Rywale mieli jednak przewagę liczebną - i to cztery do jednego. Zespół Dzieci składał się z 59 graczy, z których aż 44 jednocześnie biegało po boisku. Było więc czterech bramkarzy, czterech lewych obrońców itd. Szybko się jednak okazało, że takie ustawienie dla tych młodych chłopców nie ma większego znaczenia, bo gry tylko przejmowali piłkę, to co najmniej 30 szarżowało na bramkę Krzysztofa Kotorowskiego, a później Jasmina Burica. Lechitom ciężko było więc uwolnić się spod opieki rywali, bo gdy np. Sławomir Peszko jednym zwodem minął trzech młodych adeptów futbolu, to zaraz obok siebie miał trzech kolejnych. - Było jak w mrowisku - śmiał się prawoskrzydłowy Lecha.


Arbitrem tego niecodziennego meczu był prezydent Poznania Ryszard Grobelny. Pod koniec pierwszej połowy dopatrzył się przewinienia Dimitrije Injaca i podyktował rzut karny dla Dzieci. Bartek Gajda z Dankowic pokonał Krzysztofa Kotorowskiego i ręce zawodników ubranych w czerwone koszulki powędrowały w górę. Cieszyło się także siedem tysięcy kibiców Lecha!


Gdy mecz dobiegał końca, na boisku byli już wszyscy chłopcy w czerwonych strojach. Ale i w Lechu liczba zawodników zwiększyła się do mniej więcej dwudziestu. - Chyba tylko trenera Jacka Zielińskiego nie ma jeszcze na boisku - śmiał się prowadzący spikerkę red. Marek Lubawiński z Głosu Wielkopolskiego. Tłok zrobił się ogromny, ale żaden gol już nie padł. - Dla tych chłopców to była niesamowita przygoda. Grali na prawdziwym stadionie i niech to wielkie przeżycie pomoże im w życiowej karierze - przyznał prezydent Poznania.
Przy tej okazji hostessy prowadziły zbiórkę pieniędzy dla powodzian.


GALERIA ZDJĘĆ Z TEGO SPOTKANIA >>>

______________________

Autor tekstu i zdjęć: edmunddantes