TRZY PUNKTY ZOSTAŁY W GOLESZYNIE
Dodane przez Bodzo dnia Sierpnia 27 2011 20:12:02

ORZEŁ GOLESZYN - ŚWIT STAROŹREBY 4:0 (2:0)

bramki: 1:0 - Marek Bolimowski 12', 2:0 - Grzegorz Krzewicki (rz.k.) 19', 3:0 - Marek Bolimowski 51', 4:0 - Mateusz Jamowski 65'

Widzów: 60, sędziowie: Kikolski- Bieńkowski - Kurowski

Pojedynek wicelidera ze Staroźreb z goleszyńskim Orłem popsuła nieco aura. Ponad trzydziestostopniowy upał nie wpłynął korzystnie na obraz gry. Zmęczenie dawało znać o sobie z każdą chwilą, a  arbiter główny kilkakrotnie przerywał zawody zapraszając zawodników do ławek rezerwowych, na chwilę ochłody.
Patrząc na to spotkanie z trybun, trudno było zauważyć zdecydowaną przewagę którejkolwiek z drużyn, choć przez pierwsze 10 minut to goście, częściej przebywali na połowie Orła.
Pierwszy głos należał jednak do gospodarzy - udana kontra i idealnie obsłużony Marek Bolimowski, nie spudłował w wymarzonej dla siebie pozycji. W takich sytuacjach nie zwykł się mylić. Szybko zdobyte prowadzenie nieco zaszokowało wicelidera, którego defensywa pomyliła się po raz kolejny i po 19 minutach gry - po skutecznie egzekwowanej jedenastce przez Grzegorza Krzewickiego, Orzeł odskoczył na dwa gole.

Więcej >>>          


Rozszerzona zawartość newsa

Mimo utraty drugiego gola Świt próbował nadal konstruować akcje ofensywne - niestety bezskutecznie.

Defensorzy nie popełniali już błędów, toteż Orzeł nie miał już kolejnych klarownych sytuacji.
Druga połowa rozpoczęła się od chwilowego szturmu gości - zahamowanego już po sześciu minutach. Po raz drugi w tym meczu Marek Bolimowski, w znany dla siebie sposób znalazł się w idealnej sytuacji podbramkowej, którą po raz drugi zamienił na bramkę.
3:0 i wydawało się, że jest już "po meczu".
Gdyby jednak Świt wykorzystał dwie niemal stuprocentowe sytuacje - końcowy wynik mógł być zupełnie inny.
Nieskuteczność gości zaowocowała w myśl powiedzenia, że "... niewykorzystane sytuacje się mszczą...". Niewinne dośrodkowanie w pole karne, praktycznie niezagrożony golkiper Świtu wypuszcza jednak piłkę z rąk wprost na głowę Mateusza Jamowskiego, a ten sprytnym "szczupakiem" kieruje piłkę do siatki... niezupełnie do siatki, gdyż piłka wybita została przez obrońców, ale już spoza linii bramkowej.

Prowadzenie 4:0 ostudziło już zapędy obu zespołów. Orzeł nie forsował tempa, gdyż miał zapewnione zwycięstwo, a Świt próbował odnaleźć się na połowie rywala. Niestety zabrakło sił w 33 stopniowym upale - tyle przynajmniej pokazywał termometr.

Efektem dzisiejszego wyniku jest zmiana na pozycji wicelidera, którą przynajmniej na kilkanaście godzin zapewnił sobie zwycięzca dzisiejszego pojedynku.